Gdy do zapomnianego przez Boga i ludzi motelu na środku
pustyni Mohave los rzuci korpulentną Frau
Münchgstettner z Bawarii, nic już nie będzie takie samo – ani dla niej,
ani dla miejscowej zbieraniny życiowych rozbitków, którzy po raz pierwszy poczują
na własnej skórze działanie „prawdziwej magii”, czyli, po prostu, szczęścia.
O, to jest w sumie ciekawy film. Nigdy specjalnie mnie nie zachwycił, ale ma niezapomniany klimat i świetną piosenkę. W rezultacie siedzi w głowie choć nie umiałbym powiedzieć o czym jest...
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że podoba się raczej kobietom :) A dla mnie jest o tym, jak spotkanie z kimś zupełnie innym może pomóc człowiekowi pozbierać się do kupy, choćby to miało znaczyć po prostu naprawienie wiecznie zepsutego ekspresu do kawy...
OdpowiedzUsuńTo chyba najpiękniejszy film o zmianie: dzięki niemu rozumie się, czym jest zmiana dla narracji :)
OdpowiedzUsuńI do tego ta zmiana jest bardzo dynamiczna. Każda z postaci na swój sposób do niej dojrzewa. Tylko nieliczni są na nią gotowi od razu. Rzeczywiście, można powiedzieć, że to film o zmianie. Choć dla mnie zawsze był o spotkaniu. Ale może to to samo? :)
UsuńO spotkaniu w tej pierwszej warstwie, a o zmianie - w najgłębszej. Ładnie to napisałaś.
UsuńTak, to chyba kobiece kino. Ja tych treści nie pamiętam :-/
OdpowiedzUsuńAle klimat zapamiętałeś i to wiele znaczy. To po prostu kawał kinowej poezji, gdzie nie tylko liczy się "o czym?" ale i "jak?".
UsuńNie mogę podjąć dyskusji, bo zwyczajnie nie pamiętam ani „o czym" ani „jak”. Choć obejrzałem raz i próbowałem drugi.
UsuńPiękny film, pchający w objęcia "magii", zachęcający do szukania jej w życiu, do odmowy uznawania tego, co nas otacza, za oczywistość, za coś, co się nam należy. Magii odkrywanej w codzienności, ludziach i otaczającej materii:)
OdpowiedzUsuń