W „Przed wschodem słońca” się poznali, zakochali w sobie i
spędzili nieoczekiwaną, magiczną noc włócząc się bez celu po Wiedniu; w „Przed
zachodem słońca” spotkali się ponownie po dziewięciu latach w Paryżu, w wyniku
czego on zostawił dla niej żonę; teraz, po kolejnych dziewięciu latach, znajdujemy
ich w sytuacji, w której po jakimś czasie musi się znaleźć każda para z niemal dziesięcioletnim
stażem i dwójką dzieci – oto wysłani przez życzliwych znajomych do
romantycznego hotelu na południu Peloponezu, po raz pierwszy od dawna znów
zostają sam na sam i muszą zmierzyć się z tym, co czas zrobił z ich życiowymi
ambicjami i oczekiwaniami wobec siebie, po to by na koniec zdecydować, czy mimo
wszystko nadal chcą odbyć wspólną podróż wehikułem czasu.
Ale czy warto?! czy warto, napisz, bo trzecie części mają zawsze problem taki sam, jak trzeci dzień wędrówki w górach: ujawniają się zakwasy.
OdpowiedzUsuńOj, warto. Trzecia część najlepsza moim zdaniem, ale czy to nie dlatego, że wiek, sytuacja życiowa najbardziej zbliżona? Na to nie odpowiem. Mogę tylko subiektywnie ocenić: dawno nie widziałam tak wyważonego połączenia brutalnej prawdy o życiu z romantycznym humorem. Woody Allen (wczesny, oczywiście) to przy tym filmie knajacka zgrywa.
OdpowiedzUsuńKurcze. Wygląda na to, że najwyższy czas na noc z Julią i Ethanem. Dzięki!
Usuń@Ania13, albo i na trzy noce, chyba że widziałaś poprzednie części. Jeśli widziałaś i Ci się podobały, ta Cię na pewno nie rozczaruje!
UsuńWidziałam poprzednie noce, ale zrobię sobie jedną noc z trzema filmami :)
UsuńCałe szczęście zdecydowałam się na seans w domu. Obejrzałam cały film w 15 minut. Nie potrafię znieść tyle gadania jak dla mnie o niczym. :( Co nie znaczy, że komuś nie może się podobać.
UsuńOj, to jak zniosłaś poprzednie części? No nic, nie mam wyrzutów, skoro to tylko 15 minut... :)
Usuń