Holy Motors

Posted in: by . 5 Comments





Film jednocześnie nowoczesny i staromodny, brawurowy i nostalgiczny, surrealistyczny i kampowy; przez niemal dwie godziny skutecznie bawiący się z oczekiwaniami i przyzwyczajeniami widza, wciągając w niezwykle przyjemną, ale też boleśnie szczerą rozmowę o przeżywaniu: sztuki, relacji i tęsknoty za sensem „tego wszystkiego”.

The permalink

5 Responses to Holy Motors

  1. O limuzynach widziałaś dwa, czyli widziałaś Cosmopolis, tak? W połowie wymiękłam (przepraszam za zmianę filmu ;)). Holy Motors na mnie czeka. Tym bardziej, że piszesz pozytywnie o tym filmie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tajest :) Wprawdzie wytrwałam do końca Cosmopolis, ale nie za bardzo wiem po co. Chciałam chyba dać jeszcze jedną szansę Cronenbergowi, którego wielkości chyba nigdy nie pojmę. Koniecznie zobacz święte motory. Dla mnie piękny, wzruszający - a co mi tam, powiem to, do łez. Choć reakcje ludzi na sali były różne - niektórzy się śmiali w dziwnych dla mnie momentach... z drugiej strony myślę, że ten film jak mało który może trafiać do widzów bardzo różnymi drogami. Nie znajduję lepszego określenia na to niż właśnie film-rozmowa.

      Usuń
    2. Uff, trochę oddycham z ulgą po mojej rejteradzie z Cosmopolis... :) Tak, Holy Motors na pewno zobaczę, podzielę się refleksją.

      Usuń
  2. Obejrzałam. Święte napędy chyba bym nazwała ten film. Nie wiem, co o nim myśleć, chyba wolę filmy, które mają więcej akcji :( wizualnie przepiękny. Muszę dojrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja szłam na ten film nastawiona na coś zupełnie innego, myślałam że to będzie jakiś wygłup. Spektakularny, inteligentny, ale jednak wygłup. Myślę, że dlatego tak bardzo dałam się ponieść wzruszeniu gdy okazało się, że ma coś poważnego do powiedzenia na tematy, tfu tfu, egzystencjalne. I gdybym chciała tu opisać jakie to tematy, jakie myśli, zabrzmiałoby to cholernie pretensjonalnie, a "Święte napędy" (ładnie! :)) robią to tak swobodnie, bez wysiłku. No i przede wszystkim narracja wyzwolona od wszelkich schematów, zawsze idąca - nie: prowadząca w nieoczekiwaną stronę. Pozwalająca poczuć się jak dziecko po raz pierwszy w kinie - bez żadnego bagażu przyzwyczajeń, oczekiwań, wszystko na świeżo. No i w końcu tak, przyznaję - mam słabość do kina, które opowiada o sobie samym.
      Ale równocześnie wiem, że nie jest to film, który trafi do każdego, a do tych, do których trafia, dociera na pewno za każdym razem inną drogą. Co więcej - doceniam to :)

      Usuń