Wstyd

Posted in: , by . 4 Comments



Zupełnie niepotrzebnie reklamowany jako "prowokacyjny" czy "bezwstydny" - to po prostu smutny film o nieporadności w wielkim mieście, z podanym między wierszami wątkiem (anty?)rodzinnym i genialnymi efektami dźwiękowymi, dobitnie pozwalającymi na własnej skórze odczuć co to znaczy być otępiałym na  wszystko prócz najsilniejszych bodźców.

The permalink

4 Responses to Wstyd

  1. Czy my o tym już gdzieś rozmawialiśmy? O tym filmie? Bardzo ambiwalentne uczucia miałam po nim; z jednej strony wrażenie niezwykłej subtelności, z jaką podano pewne tematy, z drugiej - gwałtu. Chyba o to chodziło. Jeśli tak, to film jest wspaniały. Wątki, elementy subtelne mogę porównać do tego, co miało się stać w „Delikatności” (o której tu dopiero co pisałam) i we „Wstydzie” to się udało, delikatność tu jest i nie traci wyrazu, siły ani dramatyzmu; w „Delikatności” jakby tej delikatności momentami brakuje. Może dlatego, że coś tak delikatnego, jak delikatność, można wyraźnie odczuć dopiero w zderzeniu z gwałtem?
    Poza tym nadmienię, że wszyscy się rozpływają nad Michaelem Fassbenderem, a mnie urzekła Casey Mulligan, jak wiadomo nie po raz pierwszy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przypominam sobie, żebyśmy rozmawiały Aniu, ale rzeczywiście dla mnie film ten jest delikatny, do tego stopnia że nawet graniczy z banałem czasem. Ale broni się właśnie bezkompromisowością opowiadania. No bo samotność w wielkim mieście, niemożność tworzenia prawdziwych więzi międzyludzkich, zagubienie kompletne w relacji rodzinnej - to są temat, które już tyle razy były ogrywane i naprawdę ciężko nimi wzruszyć. A tutaj się udaje. Co do Casey Mulligan to zgadzam się, przy okazji "Nie opuszczaj mnie" też się rozpływałyśmy :) Choć gdy śpiewa "New York New York" to jest dla mnie jeden z tych momentów, gdy robi się niebezpiecznie tkliwie. Ale wersja i wykonanie świetne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak myślisz z tym New York New York? Dla mnie to była scena, która mnie do filmu ostatecznie przekonała. Może to dlatego, że piosenkę bardzo lubię. Ale też patrzyłam na nią, na tę interpretację bardzo symbolicznie - sama piosenka jest szalenie dynamiczna, tu zaś jest wykonana niemal pasywnie. Emocje wywołują zupełnie inne środki. To ten rodzaj napięcia, które buduje się za pomocą milczenia, gdy spodziewa się ktoś krzyku.

      Usuń
    2. Najpierw było milczenie, potem płacz. To już dla mnie o krok za dużo. Może właśnie symbolika nieco zbyt nachalna... ale to niuanse, bo wszystko razem działa, jest czytelne i wzbudza emocje. Został mi ten film w głowie. Ale najbardziej właśnie jego warstwa dźwiękowa. Jakby podsłuchiwanie zza ściany tego, co dzieje się u sąsiadów. Okrutnie trudna rola, tak by the way, i słuszne uznanie dla MF.

      Usuń